Świąteczne faux pas: tematy, które lepiej przemilczeć przy stole

2024-12-19 08:18:14(ost. akt: 2024-12-19 03:50:13)
Ekspertka z zakresu etykiety, protokołu dyplomatycznego i dress code'u Irena Kamińska-Radomska

Ekspertka z zakresu etykiety, protokołu dyplomatycznego i dress code'u Irena Kamińska-Radomska

Autor zdjęcia: PAP

„Kiedyś usłyszałam od uczestniczki szkolenia, że ktoś w jej rodzinie powiesił na choince zamiast bombek banknoty. Można było sobie te banknoty pozdejmować. Żenujące. Absolutnie coś takiego nie powinno mieć miejsca” – wspomina w rozmowie dr Irena Kamińska-Radomska, specjalistka od etykiety. Ekspertka opowiada o świątecznym savoir-vivrze.
W ostatnich latach bardzo popularne stały się wigilie firmowe. Czy trzeba w nich uczestniczyć, nawet jeśli z różnych powodów nie mamy na to ochoty?

Irena Kamińska-Radomska: Nic nie trzeba, natomiast warto uczestniczyć. Jeżeli chodzi o nazwę, to wolę to określać spotkaniem przedświątecznym, bo, tak naprawdę, nie jest to żadna wigilia. Wigilia oznacza dzień poprzedzający wielkie święto, a po firmowym spotkaniu nie ma żadnego wydarzenia, więc ta nazwa nie jest właściwa. Ale wracając do pani pytania – takie luźne spotkanie jest dobrą okazją, żeby kogoś lepiej poznać i może nawet polubić. Dobrze by było, żeby owocowało to też trochę lepszymi stosunkami zawodowymi.

Jakich tematów w rozmowach na spotkaniach świątecznych należy unikać?

I.K-R.: Są tematy, które należą do tzw. zakazanych podczas wszystkich przyjęć, zarówno służbowych, jak i prywatnych. Pierwszy to zdrowie. Szczególnie w wydaniu polskim, rozmowy o zdrowiu przyjmują formę licytowania się, kto ma gorzej. Czyli jak ciebie boli głowa, to moje bóle głowy są zdecydowanie silniejsze i bardziej nieznośne. Do tego tematu zdrowia należy też dieta. W tych czasach bardzo wiele osób stosuje przeróżne diety. Bywają modne diety, bywają takie, których musimy przestrzegać ze względów zdrowotnych. Są ludzie, którzy bardzo restrykcyjnie przestrzegają pewnych diet i potrafią zamęczyć innych biesiadników opowieściami, czego nie wypada jeść, co można, co szkodzi, co ile ma kalorii. O tym w ogóle nie rozmawiamy. Jeśli przyjęcie odbywa się w restauracji, to można ewentualnie wcześniej wspomnieć, że jestem na takiej i takiej diecie i prosiłabym o uwzględnienie moich preferencji żywieniowych. I to jest wszystko, co możemy zrobić. Nie można angażować w ten temat połowę stołu. Nie wypada też rozmawiać o pieniądzach. W szczególności te rozmowy, które dotyczą statusu materialnego - chwalenie się kupnem jakiejś nowej działki, nowego samochodu, są wręcz paskudne.

Chyba dużo zależy o kontekstu. Na przykład ktoś poszukuje mieszkania do zakupu i może akurat osoba, z którą rozmawia, słyszała o jakiejś ciekawej ofercie.

I.K-R.: Ja w ogóle nie generalizuję zasad. Na razie wymieniam je zupełnie abstrakcyjnie, a niemalże od każdej zasady znajduję wyjątki. Ale tutaj nasuwa się kolejny bardzo ważny temat związany z rozmowami. Kiedy siedzimy przy stole, a o takich przyjęciach teraz mówimy, nie prowadzimy rozmowy na cały stół, tylko z tą osobą, która siedzi po naszej lewej albo prawej stronie. Należy też pamiętać, żeby czas poświęcony zarówno biesiadnikowi po prawej, jak i po lewej, był mniej więcej podobny. Nie powinno się przy stole prowadzić ogólnych rozmów. Tylko gospodarz ma do tego prawo - na początku wstaje, coś powie, składa życzenia i potem sobie wszyscy składają życzenia. To jest jedyny taki moment na początku przyjęcia. Drugi – pod koniec – to wznoszenie toastów.

Wracając do przykładu, który pani podała. Jeżeli akurat przy stole znajdzie się ktoś, kto jest deweloperem, to oczywiście, że z taką osobą można porozmawiać o nieruchomościach, chociaż lepiej się umówić w innym terminie. Na przyjęciu rozmawia się na tematy luźne, łatwe i przyjemne, a zakup nieruchomości to już jest jednak poważny wydatek. Nie omawia się też, ile teraz kosztuje kostka masła czy ser gouda, gdzie można kupić taniej, gdzie drożej. Kolejny temat to plotki. Raz, chodzi o to, żeby nie rozsiewać niesprawdzonych informacji. „A wiesz, ja słyszałam, ale nie mów tego nikomu…”. Idąc dalej, nie mówmy za plecami kogoś czegoś, czego nie potrafilibyśmy powiedzieć wprost. Następny punkt zakazanych tematów to stare dowcipy. Wyrzućmy te anegdoty, które wujek Henryk albo pani wiceprezes opowiada na każdym przyjęciu. Wiadomo, że pracownicy będą się śmiać, bo wypada. Zakazane są też nowe dowcipy, które dotykają tematów kontrowersyjnych. I w ogóle tematy kontrowersyjne już same w sobie są do wyrzucenia z rozmów. Religia, seks, aborcja, in vitro, polityka…

Polityka to temat rzeka. Praktycznie w każdym środowisku wywołuje ogromne emocje

I.K-R.: Absolutnie tak. Bo nawet jeżeli lubiliśmy wcześniej panią wiceprezes i okaże się, że ona będzie głosowała podczas wyborów prezydenckich na innego kandydata niż my, to od razu sobie myślimy: „Boże, jak można być takim ograniczonym”. A z kolei ta pani będzie to samo myślała o nas. W tych czasach lepiej zatem w ogóle się nie zdradzać ze swoimi poglądami politycznymi. Mało tego, są ludzie, którzy podpuszczają nas, żeby wybadać, z jakiej jesteśmy strony i potem nas atakują albo się śmieją. Więc zalecam dużą ostrożność. Bywają też tacy bezczelni ludzie, którzy potrafią zapytać: „A masz dzieci?”, „O, a ile ty masz lat?”, „Ile zarabiasz?”. To są pytania z kategorii faux pas.

Jak wybrnąć, kiedy ktoś pyta: "Dlaczego nie masz dzieci? Kiedy się wreszcie zdecydujecie"?

I.K-R.: Ja bym powiedziała, że nigdy. To stwierdzenie bardzo radykalne, ale ucina ten wątek i potem te osoby, które nie mogą mieć dzieci, też mają dobre samopoczucie podczas spotkania wigilijnego.

Co zrobić, jeśli ktoś zaczyna rozmawiać na jakieś kontrowersyjny temat, na przykład księdza Rydzyka?

I.K-R.: Trzeba zmienić temat. Robi się to tak, że jeżeli ktoś wypowiada jakieś zdanie, łapiemy jedno słowo z tego zdania - ono może być w ogóle niezwiązane akurat z poruszanym zagadnieniem i na bazie tego słowa budujemy zupełnie inną wypowiedź. „Jadłam ostatnio świetne pierniki toruńskie”. Czyli niby nawiązujemy do tego zagadnienia, ale absolutnie nie ciągniemy tematu, tylko zbaczamy w inną stronę. I sprawa załatwiona. A jak ktoś z uporem maniaka będzie jednak trzymał się tego tematu, robimy to ponownie, albo odwracamy się w drugą stronę. Bo w końcu ta osoba ma do wyboru dwóch rozmówców - po prawej i po lewej.

Czy w czasie spotkań firmowych można rozmawiać o pracy?

I.K-R.: W ogóle nie. Trzymajmy się zasady, że tematy mają być lekkie i przyjemne.

Wyeliminowałyśmy już tyle tematów, że zastanawiam się, o czym w ogóle można w miarę bezpiecznie rozmawiać. O sztuce?

I.K-R.: W tej chwili nawet o sztuce jest ciężko porozmawiać. Wystarczy, że ktoś pójdzie na film, który jest antypolski, i już jest do widzenia.

Niedawno na spotkaniu towarzyskim opowiadałam o festiwalu filmowym. W pewnym momencie zorientowałam się, że wszyscy milczą, bo nikt nie widział żadnego z filmów, o których mówiłam. Wyszło na to, że się popisuję.

I.K-R.: Pamiętam, co mówiła Dorothea Johnson, która prowadziła szkołę The Protocol School of Washington i uczyła mnie etykiety biznesu. Otóż wymieniała kilka zasad. Po pierwsze, żeby ciężar rozmowy był w miarę równo rozłożony. Czyli ja coś mówię, potem zadaję pytanie, druga osoba odpowiada i przerzuca pytanie na moją stronę. Czyli mniej więcej tak jak w grze w tenisa. Piłeczka przelatuje na jedną i drugą stronę kortu.

Druga rzecz: szukamy tematu, który będzie ulubionym tematem dla mojego rozmówcy. To jest bardzo ważne. Czyli jak teatr nie, to szukam jakiegoś innego zagadnienia. Jeżeli ktoś ma pieska, kotka albo świnkę morską, to można całą wigilię czy przyjęcie firmowe spędzić na rozmowie o tym zwierzaku. Mówię to po sobie, bo jeżeli ktoś by mnie zagadnął o moją świnkę morską, to mogę rozmawiać o niej przez kilka godzin, ale oczywiście będę ostrożna, żeby nikogo nie zamęczać.

Sport chyba też jest wdzięcznym tematem?

I.K-R.: Tak. Można wybadać, kogo jaka dyscyplina interesuje. To nie znaczy, że muszę się na niej znać. Kiedyś byłam na przyjęciu i rozmawiałam na temat golfa. W tamtym czasie nie byłam jeszcze nawet na polu golfowym, natomiast mogłam śmiało o tym porozmawiać. Ludzie opowiadali mi dowcipy golfowe, a ja okazywałam zainteresowanie i zadawałam pytania. Nie udawajmy specjalistów, jeżeli się na czymś nie znamy.

Dorothea mówiła jeszcze - i to mi się najbardziej podobało - że mamy tak prowadzić rozmowę, żeby nasz rozmówca czuł się jak milion dolarów, jak najmądrzejsza, najwspanialsza osoba na świecie. I żeby to samo myślała też o nas. Dlatego rozmowa nie może przebiegać w taki sposób, jakbym chciała wykazać czyjąś ignorancję, niekompetencję. Na przyjęciu nie mówimy o kompetencjach.

Święta to też życzenia. Jakich życzeń nie należy składać?

I.K-R.: Jest cała lista. Po pierwsze nie zbywamy życzeniami: "Zdrowia, szczęścia, pomyślności, żeby ci się dobrze wiodło". To jest takie nijakie, nieosobiste.

Ale chyba i tak lepsze niż życzenia w rodzaju: "Żebyś sobie w końcu życie ułożyła".

I.K-R.: Albo "Żebyś w końcu schudł", albo "Żebyś znalazła sobie lepszą pracę". Ja to wrzucam do kategorii życzeń dla siebie. "Ja bym chciała, żebyś ty sobie życie ułożyła, żebyś w końcu schudł, itd." To są męczące, denerwujące życzenia. Natomiast czego życzyć? Jeżeli dobrze znam tę osobę i wiem, że na czymś jej zależy, to będę właśnie z tej kategorii składała życzenia.

Ale czasem przy stole wigilijnym spotykają się osoby, które dobrze się nie znają.

I.K-R.: Ja wtedy zadaję pytanie: „A czego, Kasiu, byś sobie życzyła? Powiedz, jakie masz marzenia?”. I często jest tak, że ta osoba o tym opowie. „To ja ci tego życzę” – mówię i potem jeszcze to rozwijam. Składanie życzeń można zamienić w rozmowę i to jest bardzo sympatyczny sposób, żeby się lepiej poznać.

Wiele problemów przysparzają też prezenty. Z jednej strony, to bardzo miły zwyczaj, ale z drugiej, obciążający finansowo, zwłaszcza, gdy osób do obdarowania jest sporo. Może lepiej jest umówić się, że prezenty dajemy tylko dzieciom?

I.K-R.: Po pierwsze trzeba się dowiedzieć, jakie są zwyczaje w danym domu. Bo oczywiście należy się dostosować do gospodarzy. Druga sprawa – można poprosić o to, żebyśmy się wszyscy umówili, by nie przekraczać jakiejś kwoty za prezent. Ale to trzeba zrobić zawczasu. Kolejna rzecz – można zasugerować, tak jak na przykład w tym roku się umówiłam z córką, żeby dawać prezenty tylko dzieciom. Natomiast bardzo jest ważne, jeśli umawiamy się, że obdarowujemy dzieci, żeby przypadkiem żadne nie zostało bez prezentu. Bo wtedy zrobi się bardzo niezręcznie i przykro. Oczywiście nie może też być tak, że jedno dostanie czekoladę, a drugie na przykład lego z kolekcji za 1900 zł. I to właśnie goście o wyższym statusie materialnym powinni pomyśleć o tych pozostałych.

Czy wypada dać pieniądze? Na przykład nastolatkowi, który na coś zbiera?

I.K-R.: Pod choinkę pieniędzy się nie daje, mimo że pieniądze są właściwym prezentem podczas ślubów, ale to jest zupełnie inna kategoria. A jeżeli ktoś z nastolatków rzeczywiście marzy o czymś, co stanowi większy wydatek, może poinformować o tym swoich najbliższych i wtedy wszyscy mogą zorganizować składkę. Zawsze można znaleźć jakieś rozwiązanie. Chciałam jeszcze dać przykład bardzo złego gustu prezentowego. Kiedyś usłyszałam od uczestniczki szkolenia, że ktoś w jej rodzinie powiesił na choince zamiast bombek banknoty. Można było sobie te banknoty pozdejmować. Żenujące. Absolutnie coś takiego nie powinno mieć miejsca.

Czy drażni panią wysyłanie życzeń przez telefon?

I.K-R.: Jedne drażnią, inne nie. Wiadomo, że SMS-owe życzenia to jest najniższa kategoria elegancji, ale wśród nich są jeszcze dwie podgrupy. Otóż, jeżeli jeszcze tym SMS-em wysyłam życzenia, które są zindywidualizowane, to pół biedy. Natomiast są też takie SMS-y, które wysyłamy przez opcję „Wyślij do wszystkich”. Dla mnie to nie są życzenia, tylko jakieś załatwienie sprawy.

Wydaje mi się, że lepiej wysłać SMS-a, niż dzwonić w wigilię.

I.K-R.: To tak, a już najgorzej do ludzi, którzy organizują tę wigilię. To jest już zdecydowanie za późno. Tym bardziej, że o różnych porach siadamy do stołu. Wiadomo, że tradycyjnie po zmroku, kiedy pierwsza gwiazdka pojawi się na niebie, ale różnie to bywa. Przecież niektórzy goście idą z jednej wigilii na drugą.

To też trzeba zrobić z wyczuciem, żeby gospodarze nie poczuli się urażeni, że ktoś szybko wychodzi.

I.K-R.: Dlatego trzeba ich poinformować wcześniej, że musimy o takiej i takiej porze wyjść, bardzo mocno przepraszając. Natomiast już przy stole, zapomnieć o tym, że gdzieś się wybieramy, nie spoglądać na zegarek. Bardzo ważne jest, żeby nie przyciągać uwagi swoim zachowaniem, niejedzeniem niektórych potraw. Z drugiej strony to, ile ja zjem, nikogo nie powinno interesować.

Święta Bożego Narodzenia mają wymiar religijny. Dla niektórych bardzo duży, dla innych to tylko tradycja.

I.K-R.: Etykieta bardzo jasno mówi na ten temat, jak mają zachować się goście, którzy są niewierzący, lub goście, którzy są wierzący, a wyznają zupełnie inną religię. Na początku przyjęcia wigilijnego gospodarz albo się modli, albo czyta fragment Biblii - wtedy wszyscy goście powinni wstać. I uwaga - również ci niewierzący. Religia należy do kultury danego narodu i nawet jeżeli ktoś nie wierzy, powinien uszanować czyjąś wiarę. I to jest wszystko, wcale nie musi się modlić. Natomiast druga strona, czyli gospodarze – wiedząc, że ktoś reprezentuje zupełnie inną kulturę – może zapytać o zwyczaje i jest wtedy bardzo miła rozmowa.

Czy telewizor może być włączony?

I.K-R.: Nie, absolutnie nie.

Nawet jeśli lecą w nim kolędy?

I.K-R.: Kolędy można samemu pośpiewać, nawet nieumiejętnie. Telewizor to jedna rzecz, a druga to telefony komórkowe. Można się zabawić w fanty, jeżeli ktoś wyjmie telefon.

Często prowadzi pani szkolenia z etykiety. Z jakimi problemami świątecznymi najczęściej zwracają się uczestnicy?

I.K-R.: Jedną z większych zagwozdek są skłóceni goście. Słyszę na przykład takie pytanie: „Czy muszę zapraszać teściów, jeżeli ich nienawidzę?”

I co pani wtedy odpowiada?

I.K-R.: Nie musisz, ale możesz zaprosić, bo zrobisz przyjemność wnukom, które są wspólne. I nie musisz sadzać teściów obok siebie, jeżeli ich nie znosisz. Kolejna rzecz: „Co roku ja muszę organizować wigilię – niech oni teraz coś zrobią”. Faktycznie, bardzo często jest tak, że co roku ta sama rodzina wszystkich zaprasza. Wypadałoby, żeby któryś z gości zaproponował: „Może w przyszłym roku do mnie?”.

Często jest tak, że osoba, u której się wigilia odbywa, ma najlepsze warunki lokalowe, duży stół, itd.

I.K-R.: Nie szkodzi. Co z tego, że ma najlepsze warunki? No to raz możemy spędzić wigilię w gorszych. Natomiast należy przynajmniej zasugerować, żeby kogoś odciążyć. Musimy być delikatni i baczyć na czyjeś dobre samopoczucie, żeby ktoś się nie poczuł obciążony. Można zasugerować składkowe przyjęcia. Wtedy jedna rodzina nie musi wszystkiego przygotowywać, tylko jest bardzo duży wybór różnych dań, a każdy przynosi jedno czy dwa i już.

Kolejny problem?

I.K-R.: Strój. Wigilia Bożego Narodzenia to jest najważniejsze przyjęcie w polskich rodzinach polskich – uszanujmy się wzajemnie i uszanujmy ten dzień pięknym, odświętnym strojem. Co to oznacza? Dla kobiety sukienkę albo spodnium, bądź jakiś żakiet i spódnicę. Natomiast jeżeli chodzi o mężczyzn, to ciemny garnitur, biała koszula, krawat. Jak mężczyzna się męczy w krawacie, to ewentualnie może go zdjąć, ale garnitur powinien być. Nie dżinsy, nie koszulka, nie dres - to nie ten czas.

Czasem ktoś w czasie świąt chce wyjechać na urlop. Nie wie, jak to powiedzieć rodzinie, martwi się, że sprawi przykrość.

I.K-R.: Osoba dobrze wychowana potrafi przyjąć odmowę, czyli po prostu nie dręczy tych ludzi, którzy nam odmawiają, tylko akceptuje czyjąś decyzję. Można powiedzieć: „O, szkoda, zawsze lubiłam wasze towarzystwo, może za rok się spotkamy”. I już, odpuścić. Bo są ludzie, którzy atakują odmowę i zaczynają negocjować: „A może byście przełożyli?”. „Ale ja już zapłaciłam”. „To ja wam zwrócę te pieniądze, przyjdźcie”. To jest słabe.

Podsumowując: przede wszystkim należy zachowywać spokój, dystans i pogodę ducha.

I.K-R.: Absolutnie tak i cieszmy się, bo to są przepiękne święta, cudowne, rodzinne spotkania. A spokój i opanowanie są podstawą dobrych manier.


Irena Kamińska-Radomska – trenerka, wykładowca, założycielka firmy szkoleniowej The Protocol School of Poland. Ma doktorat z dziedziny stosunków międzynarodowych. Wiedzę z zakresu międzynarodowego protokołu zdobywała w The Protocol School of Washington. Przeszkoliła kilkanaście tysięcy osób z zakresu komunikacji międzyludzkiej, etykiety biznesu, dress code’u, międzykulturowego protokołu oraz wystąpień publicznych. Jest autorką kilku książek i ekspertką w programach telewizyjnych – była mentorką w „Projekt Lady”.



red./PAP