Prysnął czar "dziewczyn z sąsiedztwa"

2024-10-25 08:00:09(ost. akt: 2024-10-25 00:42:30)

Autor zdjęcia: PAP, PAP

Były uznawane za uosobienie uroku i wdzięku, "dziewczyny z sąsiedztwa", które zdobyły serca milionów. Jednak ostatnie doniesienia zza kulis Hollywood sugerują, że wizerunek Blake Lively i Anne Hathaway nie jest tak krystaliczny, jak mogło się wydawać. Czy naprawdę prysł czar?
Od lat Blake Lively i Anne Hathaway były uznawane za uosobienie amerykańskiego ideału „dziewczyny z sąsiedztwa”. Kreowały wizerunek miłych, dostępnych, pełnych wdzięku kobiet, które zawsze wydawały się być nie tylko piękne, ale też sympatyczne, zabawne i przyjazne. Wydawało się, że są to osoby, z którymi można się utożsamiać – gwiazdy, które mimo wielkiej kariery pozostały „normalne”. Jednak ostatnie doniesienia sugerują, że ten starannie pielęgnowany obraz zaczyna się kruszyć.

Współczesny świat, w którym media społecznościowe odgrywają ogromną rolę, nie pozostawia wiele miejsca na niedociągnięcia w zachowaniu. Internauci coraz częściej dzielą się swoimi doświadczeniami z celebrytami, ujawniając kulisy ich prywatnych spotkań czy zawodowych interakcji. Czasami te relacje nie są zbyt pochlebne, a niewłaściwe zachowanie gwiazd może przerodzić się w kryzys wizerunkowy. I tak właśnie stało się w przypadku Blake Lively i Anne Hathaway, które mimo iż znane są z ról sympatycznych postaci, na planach filmowych nie zawsze pozostają tak urocze, jak ich filmowe bohaterki.

Ostatnie miesiące przyniosły sporo pracy specjalistom od PR obu aktorek. Na początku tego roku burzę w sieci wywołała norweska dziennikarka Kjersti Flaa, która opowiedziała o swoich nieprzyjemnych doświadczeniach z wywiadów z Hathaway i Lively. Flaa wspominała, że gwiazdy były nieuprzejme, niechętne do współpracy i kapryśne. Te informacje wywołały ogromne poruszenie w mediach, szczególnie wśród fanów, którzy dotychczas widzieli w obu aktorkach wcielenie uprzejmości i serdeczności.

Nie minęło wiele czasu, a na jaw zaczęły wypływać kolejne opowieści o niezbyt przyjaznym usposobieniu tych dwóch gwiazd. Emanuel Miller, hollywoodzki fryzjer, w wywiadzie dla podcastu „What It Was Like”, podzielił się swoimi trudnymi doświadczeniami ze współpracy z Blake Lively i Anne Hathaway. Miller przyznał, że choć praca z Lively była trudna, to właśnie Hathaway zostawiła na nim najgorsze wrażenie. Aktorka, według jego relacji, przez ponad cztery miesiące pracy na planie nigdy nie wykazała zainteresowania jego osobą, nie rozmawiała z nim prywatnie, traktowała go jak „sługę”. Miller porównał ją do innych gwiazd, z którymi miał przyjemność pracować – takich jak Cate Blanchett, Tom Hanks czy Johnny Depp, którzy okazywali mu życzliwość i nawiązywali ludzką więź.

To wyznanie wzbudziło wiele emocji wśród fanów i komentatorów. Część internautów broniła Hathaway, twierdząc, że brak prywatnych rozmów nie oznacza od razu lekceważenia. „To była praca, a nie spotkanie towarzyskie”, komentowali niektórzy, zauważając, że nie każdy ma obowiązek dzielić się prywatnymi sprawami z obcymi ludźmi. Inni jednak uważają, że ten brak życzliwości jest sprzeczny z wizerunkiem, który Hathaway i Lively promują w mediach. „I po dziewczynach z sąsiedztwa czar prysł” – stwierdził jeden z internautów, podsumowując rozczarowanie wielu fanów.

Często mówi się, że znane osoby powinny bardziej uważać na to, jak zachowują się w życiu prywatnym i zawodowym. Choć nikt nie oczekuje, że będą one idealne, to jednak oczekiwania wobec tych, którzy grają miłe i sympatyczne postacie, są zwykle wyższe. Internauci szybko zauważają wszelkie niekonsekwencje między publicznym wizerunkiem a rzeczywistością, co w dobie wszechobecnych mediów społecznościowych może mieć długofalowe konsekwencje.

Blake Lively i Anne Hathaway, które w przeszłości uchodziły za wzory „miłych dziewczyn”, teraz muszą zmierzyć się z krytyką, która może mocno nadwerężyć ich wizerunek. Zobaczymy jak poradzą sobie z tym wyzwaniem i czy uda im się odzyskać zaufanie fanów. Na razie jednak, w oczach wielu, czar rzeczywiście prysł.


źródło: pudelek