Wojciech Szczęsny, koniec wielkiej kariery. Oto jego majątek

2024-08-28 10:53:46(ost. akt: 2024-08-28 10:59:17)

Autor zdjęcia: PAP

Wojciech Szczęsny, jeden z najlepszych bramkarzy w historii polskiego futbolu, poinformował o zakończeniu kariery. 34 lata to nie jest zaawansowany wiek dla golkiperów, ale odszedł z wyczynowego sportu tak jak najwięksi - na własnych warunkach.

Wojciech Szczęsny, były bramkarz m.in. Arsenalu, AS Romy i Juventus Turyn, ma imponującą karierę, której mogą pozazdrościć wielu profesjonalistów. Pomimo zaproszeń do Arabii Saudyjskiej, Szczęsny odmówił, argumentując, że "pieniędzy mu nie brakuje". W grudniu 2023 roku tygodnik "Wprost" oszacował jego majątek na 160 mln zł, co zapewniło mu miejsce wśród najbogatszych Polaków przed 40.

Szczęsny, który jest również znany z małżeństwa z piosenkarką Mariną Łuczenko-Szczęsny, inwestuje w nieruchomości. Wśród ich posiadłości znajdują się luksusowe apartamenty we Włoszech, nieruchomości w Warszawie, w tym budowana posiadłość w centrum stolicy, oraz willa w Marbelli z widokiem na Morze Śródziemne.

Koniec kariery

"Dałem futbolowi wszystko, co miałem przez ponad 18 lat mojego życia. Poświęcałem się codziennie, bez wymówek. Moje ciało wciąż czuje się gotowe na wyzwania, mojego serca już tam nie ma" - przyznał Szczęsny.

Ostatnio pozostawał bez klubu - 14 sierpnia Juventus Turyn, w którym występował przez siedem lat, poinformował, że kontrakt z bramkarzem został rozwiązany za porozumieniem stron.

Pojawiały się informacje o zainteresowaniu różnych klubów, ale już wiadomo, że Szczęsny żadnej ewentualnej oferty nie przyjmie.

Urodzony 18 kwietnia 1990 roku w Warszawie piłkarz - syn Macieja, w przeszłości również golkipera reprezentacji - rozegrał 84 spotkania w drużynie narodowej, z czego w 30 zachował czyste konto.

W czasach juniorskich występował w Agrykoli i Legii Warszawa. Od 2009 roku grał w Arsenalu Londyn, z którego był wypożyczany do Brentfordu i Romy. W 2017 roku przeszedł do Juventusu - jak się okazało, ostatniego klubu w jego karierze.

Jej początki nie były jednak szczęśliwe. No bo ilu bramkarzy podczas treningu – przy podnoszeniu sztangi – złamało sobie obie ręce? Taka kontuzja przydarzyła mu się w 2008 roku.

O tym, że Szczęsny junior zrobi karierę, mówiono od dawna. Jak podkreślano, już jako młody chłopak wyróżniał się na tle rówieśników tym, że bardzo szybko się uczył. Przyswajał bez problemu ćwiczenia, które inni musieli długo powtarzać.

Dorosłą kadrę poznał od środka już w maju 2008 roku, w wieku 18 lat, gdy został awaryjnie, na kilka dni, powołany na zgrupowanie kadry przed mistrzostwami Europy w Austrii i Szwajcarii. Artur Boruc i Tomasz Kuszczak mieli wówczas bowiem jeszcze obowiązki w swoich klubach.

"Też jestem zaskoczony. Wczoraj, gdy prowadziłem samochód, zadzwonił telefon. Jestem dobrym kierowcą, więc nawet nie spojrzałem. Dopiero gdy zatrzymałem się na parkingu okazało się, że dzwonił Leo Beenhakker. Wypadało oddzwonić. Dostałem szansę, by pojechać do Donaueschingen, grzechem byłoby nie skorzystać" - powiedział wtedy w rozmowie z PAP ówczesny bramkarz rezerw Arsenalu Londyn.

W trakcie tego zgrupowania wystąpił w nieoficjalnym sparingu ze szwajcarskim FC Schaffhausen, zastępując w trakcie drugiej połowy Łukasza Fabiańskiego.

W barwach narodowych zadebiutował natomiast 18 listopada 2009 w spotkaniu z Kanadą w Bydgoszczy (1:0), gdy zmienił w przerwie Kuszczaka.

Pierwszą wielką imprezą dla wychowanka warszawskiej Agrykoli były mistrzostwa Europy 2012 w Polsce i na Ukrainie. Przed tym turniejem bronił znakomicie, wygrany na początku czerwca 4:0 sprawdzian z Andorą był wówczas piątym kolejnym meczem, w który reprezentacja nie straciła gola.

"Bardzo fajnie, ale taki rekord nie będzie miał większego znaczenia, jeśli nie uda nam się zachować czystego konta w meczu z Grecją na inaugurację Euro 2012" - podkreślił wówczas Szczęsny.

W pierwszym meczu turnieju (1:1) puścił bramkę po strzale Dimitrisa Salpingidisa, a co gorsza w 69. minucie zobaczył czerwoną kartkę za faul w polu karnym. Do bramki wszedł za niego Przemysław Tytoń i obronił "jedenastkę".

"Ciężko mi znaleźć pozytywy po tym, jak zostałem usunięty z boiska. Odbieram to w ten sposób, że rozgrywając jeden z najważniejszych meczów w karierze, nie udało mi się go dokończyć, osłabiłem zespół i nie wystąpię z Rosją. Trudno, trzeba żyć dalej" - przyznał wówczas Szczęsny i dodał, że decyzja sędziego o czerwonej kartce była prawidłowa.

Musiał pauzować w starciu z Rosją (1:1), a ówczesny selekcjoner Franciszek Smuda nie dał mu już szansy w ostatnim meczu grupowym – przegranym 0:1 z Czechami.

Cztery lata później znacznie lepiej rozpoczął mistrzostwa Europy we Francji. Nie dał się pokonać w wygranym 1:0 meczu z Irlandią Północną w Nicei, ale już w pierwszej połowie - jak się później okazało - nabawił się urazu uda, gdy zderzył się z napastnikiem rywali Kyle'em Laffertym.

Zastąpił go Łukasz Fabiański, który spisywał się tak dobrze, że pozostał między słupkami do końca udanej przygody Polaków z turniejem, czyli do ćwierćfinału.

Szczęsny wciąż był jednak bardzo ważną postacią dla Adama Nawałki. Selekcjoner zaufał mu także przed meczem mistrzostw świata 2018 z Senegalem (1:2). W Moskwie golkiper Juventusu nie spowodował rzutu karnego, nie doznał kontuzji, lecz znów pierwsze spotkanie okazało się dla niego pechowe.

W 60. minucie wybiegł daleko przed pole karne i nie zdołał powstrzymać Mbaye Nianga, który minął go i bez kłopotów trafił do pustej bramki.

"Dopełnieniem wszystkiego była przebieżka naszego bramkarza. Chyba do kiosku z napojami wyskokowymi" – ocenił surowo w TVP Sport jego ojciec Maciej.

Tymczasem syn podkreślił, że nie będzie bał się podobnych interwencji w kolejnym meczu.

"Teraz można powiedzieć, że wyjście nie było konieczne, bo straciliśmy bramkę. Nie zdążyłem do piłki, ale mogę jedynie +gdybać+. Gdybym został w bramce, miałbym sytuację sam na sam. Nie zrobiłem kariery grając na alibi. Jeśli taka sytuacja powtórzy się w meczu z Kolumbią, to się nie cofnę" – zadeklarował.

W rywalizacji z Kolumbią w Kazaniu Szczęsny nie popełnił większych błędów, ale nic to nie dało, ponieważ Polska przegrała 0:3 i pożegnała się z turniejem. W meczu o "honor" z Japonią (1:0) bronił już Fabiański.

Kolejna wielka impreza - przesunięte o rok (na 2021) z powodu pandemii mistrzostwa Europy - znów rozpoczęła się pechowo dla Szczęsnego.

W pierwszym spotkaniu biało-czerwoni przegrali w Sankt Petersburgu ze Słowacją 1:2, a polski bramkarz już w 18. minucie zaliczył... samobójcze trafienie.

Chwilę wcześniej na lewej stronie Robert Mak minął Bartosza Bereszyńskiego oraz Kamila Jóźwiaka, pobiegł w kierunki bramki i oddał strzał w tzw. krótki róg. Piłka odbiła się od słupka, następnie pleców Szczęsnego i wpadła do bramki. Oficjalnie gol został zaliczony jako samobójczy golkipera.

W drugim meczu - z Hiszpanią w Sewilli (1:1) - Szczęsny zrehabilitował się, popisując się kilkoma znakomitymi interwencjami. Gospodarze nie zdołali pokonać go nawet z rzutu karnego - Gerard Moreno trafił w słupek, a dobitka Alvaro Moraty była nieudana.

Wprawdzie na koniec biało-czerwoni ulegli Szwecji 2:3 i pożegnali się z imprezą, ale Szczęsny mógł być zadowolony ze swoich występów. Również dlatego, że po raz pierwszy w karierze zagrał we wszystkich meczach reprezentacji w turnieju.

Po raz drugi - i ostatni - taka sytuacja miała miejsce w mistrzostwach świata 2022 w Katarze.

Piłkarz przyleciał na mundial w świetnej dyspozycji, po bardzo udanych występach w Juventusie. W turnieju imponował spokojem, opanowaniem, a gdy trzeba było, fruwał w bramce jak natchniony.

Obronił dwa rzuty karne - w fazie grupowej z Arabią Saudyjską (2:0) i Argentyną (0:2). W tym drugim przypadku nie dał się pokonać słynnemu Lionelowi Messiemu. Powtórzył osiągnięcie Jana Tomaszewskiego z MŚ 1974, który też obronił dwie "jedenastki".

Szczęsny wystąpił łącznie w czterech meczach, a biało-czerwoni odpadli po porażce 1:3 z Francją w 1/8 finału.

Bohaterem reprezentacji Polski okazał się również w barażu z Walią o awans do mistrzostw Europy 2024.

Od początku spotkania w Cardiff Szczęsny był skoncentrowany i kilka razy ratował zespół z opresji. Nie puścił gola w ciągu 90 minut i dogrywki. Najważniejszą paradą popisał się jednak w piątej serii rzutów karnych, przy stanie 5-4 dla Polski. Obronił strzał Daniela Jamesa i biało-czerwoni mogli świętować awans.

Na Euro 2024 w Niemczech zagrał w dwóch pierwszych meczach. Zaliczył wiele udanych interwencji, ale oba biało-czerwoni przegrali - z Holandią w Hamburgu 1:2 oraz z Austrią w Berlinie 1:3. W ostatnim meczu, już tylko o honor, bronił Łukasz Skorupski, a drużyna Michała Probierza zremisowała w Dortmundzie z Francją 1:1.

W połowie sierpnia Juventus ogłosił, że rozstaje się ze Szczęsnym. Na stronie klubu poświęcono mu sporo ciepłych słów.

"Rozegrał w koszulce Juventusu 252 meczów, z czego 200 w Serie A. To oznacza, że stał się siódmym zagranicznym zawodnikiem, który przekroczył liczbę 200 występów w naszych barwach. +Tek+ (tak nazywano go w Turynie - PAP) zachował 100 razy czyste konto, obronił dziewięć rzutów karnych (...)" - podkreślono w komunikacie.

W ciągu siedmiu lat zdobył ze "Starą Damą" osiem trofeów: trzy tytuły mistrza Włoch (2018, 2019, 2020), trzy razy Puchar Włoch i dwukrotnie Superpuchar Italii.

"Zawsze będzie pamiętany jako oddany piłkarz i człowiek, który nosił naszą koszulkę z dumą i profesjonalizmem. Dziękujemy za wszystko +Tek+ i życzymy powodzenia na przyszłość!" - dodano na stronie Juventusu.

Ponad miesiąc wcześniej Szczęsny po raz drugi został ojcem. Wspólnie z żoną Mariną poinformowali, że 3 lipca na świat przyszła ich córeczka, której dali na imię Noelia. Para ma już sześcioletniego syna Liama.

"Czuję, że nadszedł czas, aby poświęcić całą moją uwagę mojej rodzinie - mojej wspaniałej żonie Marinie i dwójce naszych pięknych dzieci Liamowi i Noelii" - napisał teraz Szczęsny w mediach społecznościowych.

"Każda historia ma swój koniec, ale w życiu koniec czegoś jest początkiem czegoś nowego. Czas pokaże, co przyniesie mi ta nowa droga" – dodał były już wybitny bramkarz.

PAP/ag