Kard. Dziwisz: o. Maksymilian w Auschwitz dysponował bronią, którą była miłość
2024-08-15 10:19:21(ost. akt: 2024-08-15 10:22:11)
Kard. Stanisław Dziwisz w homilii podczas mszy św. w byłym niemieckim KL Auschwitz w 83. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego podkreślił, że choć w obozie był bezbronny, to jednak dysponował bronią, jaką była miłość. Jego zdaniem, dziś św. Maksymilian stanąłby w pierwszym szeregu obrońców ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Eucharystia w intencji wszystkich ofiar obozu i pokoju na świecie była kulminacją obchodów 83. rocznicy śmierci św. Maksymiliana Kolbego. Wśród rzeszy uczestników znalazła się między innymi była więźniarka Auschwitz Zdzisława Włodarczyk.
— Po ludzku sądząc, był (św Maksymilian – PAP) w tym miejscu bezbronny, nic nie znaczył, podobnie jak jego towarzysze niedoli – więźniowie KL Auschwitz-Birkenau. Dysponował jednak bronią, którą żył, którą poznał i o której czytał na kartach Ewangelii. Tą bronią była miłość — mówił kardynał Stanisław Dziwisz podczas kazania.
Duchowny powiedział, że Maksymilian znał słowa Chrystusa, który idąc dobrowolnie na śmierć za zbawienie świata powiedział uczniom: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem. Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.
— W sierpniu 1941 roku ojciec Maksymilian (…) podjął heroiczną decyzję, by do tych ostatnich słów dołączyć osobiste świadectwo. Ofiarował się, by zastąpić przeznaczonego na głodową śmierć i nieznanego mu bliżej ojca rodziny. Ofiara została przyjęta — wskazał.
Kardynał podkreślił, że w głębszym spojrzeniu na to, co dokonało się w obozowym bunkrze śmierci, pomaga starotestamentalna Księga Mądrości. „Znał jej słowa św. Maksymilian Maria Kolbe i znali je również synowie i córki Narodu Żydowskiego, których tylu zamęczono pod tym niebem, podobnie jak Polaków i więźniów z wielu innych krajów. Słowa te przywracają nam nadzieję w ostateczne zwycięstwo prawdy i sprawiedliwości, pomimo tylu przejawów nikczemności w świecie.
— Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. (…) Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. (…) Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie — mówił.
Duchowny powiedział, że dziś „niewątpliwie św. Maksymilian stanąłby w pierwszym szeregu obrońców ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci”.
— Na pewno protestowałby przeciw deptaniu godności i praw człowieka, i prosiłby nas do opowiadania się po stronie ludzi ubogich, słabych, spychanych na margines życia społecznego. Z pewnością prosiłby nas, byśmy nie ulegali pokusom egoizmu, hedonizmu i konsumpcyjnego stylu życia — mówił.
Podczas mszy św. arcybiskup Bambergu Ludwig Schick w imieniu Konferencji Episkopatu Niemiec powiedział, że współcześnie w wielu miejscach ignoruje się godność ludzką i prawa człowieka. Toczą się wojny na Ukrainie, w Strefie Gazy i w Sudanie.
— Rasizm i ludobójstwo nie skończyły się. Aby wszyscy mogli żyć w pokoju, wielu ludzi, mających dobre intencje, musi dziś i w przyszłości starać się nawrócić innych do jednego Boga pojednania i pokoju. Choć byłem w Auschwitz tyle razy, zawsze jestem zszokowany okrucieństwem, które u zostało pokazane. Nieludzkość tych, którzy brali udział w machinie śmierci w Auschwitz jest niepojęta. Należy zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, aby coś takiego się nie powtórzyło — mówił.
Abp Bambergu dodał, że zawsze, gdy odwiedza Auschwitz, zadaje sobie pytanie, jak ludzie mogli utracić człowieczeństwo, podczas gdy innymi, jak św. Maksymilianowi, udało się je zachować, a nawet wzmocnić.
— Tutaj w Auschwitz może stać się jasne, że miłość Boga jest tak potężna, że przezwycięża strach i chroni ludzkość nawet w obliczu nieludzkości. (…) Auschwitz musi pozostać miejscem (…), w którym wysławia się miłość Boga. Ona może utrzymać ludzi słabych i podatnych na zło w miłości do bliźnich — podkreślił.
Franciszkanin Jan Maria Szewek powiedział PAP, że świat ciągle pragnie ofiarnej, bezinteresownej miłości.
— Dziś (…) szerzy się indywidualizm, egoizm, hedonizm, a św. Maksymilian Kolbe pokazuje, że można żyć inaczej, według Ewangelii i przykazania miłości bliźniego; miłości Boga — podkreślił.
Duchowny zaznaczył, że wciąż są ludzie, którzy czują się wyobcowani i porzuceni. Tym bardziej należy dostrzegać człowieka stojącego obok.
— Nieraz ci, którzy cierpią, potrzebują obecności drugiego człowieka, nawet, gdy on nic nie mówi. Bliskość daje poczucie bezpieczeństwa i bycia kochanym. Myślę, że św. Maksymilian 83 lata temu występując na placu apelowym za Franciszka Gajowniczka, myślał też o pozostałych dziewięciu więźniach, którzy zostali skierowani do celi głodowej. Chciał towarzyszyć im w tych dramatycznych chwilach i przejściu z tego świata do nieba — podkreślił.
Uroczystości zainaugurowało w środę rano nabożeństwo Transitus w kościele we franciszkańskim Centrum św. Maksymiliana w Harmężach koło Oświęcimia. Wierni udali się później na miejsce głównej celebry przechodząc pieszo od historycznej bramy głównej byłego obozu Birkenau do bramy z napisem "Arbeit macht frei" w byłym Auschwitz I. Tu spotkali się z pielgrzymami z diecezji bielsko-żywieckiej, którzy szli z oświęcimskiego kościoła św. Maksymiliana Męczennika.
Msza św. została odprawiona na ołtarzu polowym, który został ustawiony przed historycznym blokiem 11, w którego podziemiach został zgładzony ojciec Maksymilian.
Polski franciszkanin ojciec Maksymilian Kolbe został deportowany do Auschwitz w maju 1941 r. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który błagał o litość. Zakonnik poprosił kierownika obozu, by pozwolił mu zająć miejsce nieznanego mu współwięźnia. Esesman zgodził się. Kolbe umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 roku jako ostatni ze skazanych. Został zgładzony zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.
(PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez