Wyszli z lasu i okupują przystanek - co się tam dzieje?!

2024-06-17 12:02:32(ost. akt: 2024-06-17 12:18:03)
Mieszkańcy Czerlonki (Podlaskie) boją się nowych "lokatorów" tamtejszego przystanka autobusowego...

Mieszkańcy Czerlonki (Podlaskie) boją się nowych "lokatorów" tamtejszego przystanka autobusowego...

Autor zdjęcia: archiwum

Praktycznie codziennie, od rana do wieczora, przystanek autobusowy w tej podlaskiej miejscowości zamienia się w międzynarodowe centrum przesiadkowe. Problem polega na tym, że nikt takich gości nie zapraszał. Miejscowi zaczynają się bać wyjść po zmroku, a dzieci omijają przystanek szerokim łukiem, zamiast spokojnie czekać na szkolny autobus...
Czerlonka w gminie Białowieża stała się małym centrum imigracyjnym – choć nikt tego nie chciał, a już na pewno nie miejscowi. Wydaje się, że problem imigrantów, którzy codziennie okupują przystanek autobusowy, to nie tylko kłopot logistyczny, ale też społeczny. Samorządowcy biją na alarm, mieszkańcy są przerażeni.

- Zgłosiła się do nas radna sołecka i sołtys Czerlonki w gm. Białowieża, prosząc o pomoc w nagłośnieniu tematu, bo nikt im nie chce pomóc - relacjonował na platformie "X" profil „Służby w akcji”.

Praktycznie codziennie, od rana do wieczora, przystanek autobusowy zamienia się w międzynarodowe centrum przesiadkowe. Problem polega na tym, że nikt tych gości nie zapraszał. Miejscowi zaczynają się bać wyjść po zmroku, a dzieci omijają przystanek szerokim łukiem, zamiast spokojnie czekać na szkolny autobus.

Władze lokalne wskazują na Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne jako jednego z winowajców.

Mają oni swój ‘alarmowy’ numer WhatsApp, który rozsyłają na grupach imigranckich. Na WhatsApp ustawiana jest mapka z pinezką wskazującą na przystanek w Czerlonce. To tam imigranci wypełniają dokumenty o pełnomocnictwo i wniosek o azyl, następnie czekają godzinami na Straż Graniczną, która stała się wręcz ich taksówką do ośrodka - informują.

Co na to polskie służby?

Policja twierdzi, że nie może nic zrobić, bo imigranci przesiadują w miejscu publicznym, a Straż Graniczna robi co może, ale braki kadrowe i obłożenie zadań na granicy robią swoje. Cóż, z perspektywy mieszkańców Czerlonki, odpowiedzi te są równie zadowalające, co zimny bigos na śniadanie.

Na tę sytuację zareagował wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, który postanowił podzielić się swoimi refleksjami na portalu „X”.

Czyli zaczęło się. Tak to właśnie wyglądało na Węgrzech w 2015 roku. Byłem, widziałem. Następny krok to koczowiska w miastach – napisał w stylu Hitchcocka polityk Konfederacji. – Państwo, które nie broni się skutecznie przed masową migracją, zostanie zasiedlone. Na świecie ponad miliard ludzi żyje w znacznie gorszych warunkach niż my. Z tego miliarda bez trudu zrekrutuje się wiele milionów, które może nas tu zastąpić, jeśli się nie ogarniemy – podkreślał wicemarszałek Sejmu.

Cała sprawa zdaje się balansować na granicy absurdu i prawdziwego dramatu, a mieszkańcy Czerlonki wciąż czekają na konkretne rozwiązania. Na razie pozostaje im jednak tylko apelować o pomoc i liczyć, że ich głos dotrze tam, gdzie trzeba. Czyli gdzie?

na podst. X.com (Sluzby_w_akcji); nczas.info; opr. Hałabała