Tragedia na oddziale noworodkowym. Pielęgniarka zapomniała o kablach, dziecko nie żyje

Zdarzenie, do którego doszło w Nationwide Children’s Hospital w Columbus w stanie Ohio, wstrząsnęło opinią publiczną. 25 maja, na trzy dni przed planowanym wypisem do domu, zmarła Ellieana J. Peyton — kilkutygodniowa dziewczynka z wrodzoną kardiomiopatią, leczona na oddziale intensywnej terapii.

Według relacji matki, Mackenzie Peyton, pielęgniarka miała podczas rutynowych czynności włożyć do kieszeni przewody podłączone do monitorującej aparatury, o których następnie zapomniała. Kiedy ruszyła od łóżeczka, pociągnęła za sobą przewody i w efekcie dziewczynka wypadła z łóżeczka na podłogę.

Skutki były tragiczne — noworodek doznał pęknięcia czaszki oraz poważnego krwotoku wewnątrzczaszkowego. Po przewiezieniu na inny oddział i podjęciu prób ratunkowych Ellieana zmarła.

— „Po prostu chciałam się wykąpać i wrócić do niej. Wyszłam tylko na godzinę. A potem odebrałam najgorszy telefon w swoim życiu” — napisała matka dziewczynki na Facebooku.

Zgodnie z raportem koronera, bezpośrednią przyczyną śmierci były urazy głowy powstałe w wyniku upadku. Jednak oficjalnie jako powód zgonu wskazano wrodzoną kardiomiopatię z powikłaniami neurologicznymi. Zdarzenie zakwalifikowano jako nieszczęśliwy wypadek.

Szpital odmówił komentarza w sprawie, powołując się na poszanowanie prywatności rodziny.

Wciąż nie wiadomo, czy rodzice zdecydują się na podjęcie kroków prawnych. Tymczasem w mediach społecznościowych dzielą się bólem i żałobą. „Twoje łóżeczka są puste, fotelik w aucie był pusty. To nie powinno się zdarzyć” — pisze zrozpaczona matka.

Tragedia Ellieany stawia pod znakiem zapytania procedury bezpieczeństwa nawet w najlepszych amerykańskich szpitalach i pokazuje, że jeden ludzki błąd może zaważyć na całym życiu.

krasnal.info