„Zorro” z Tarnowa: bohater happeningu, który wymknął się policji i podbił kampanię

Happening z Tarnowa, który rozgrzał sieć i media w ostatnich dniach, nie traci na sile. „Zorro”, jak ochrzczono zamaskowanego mężczyznę, który podczas wiecu kandydata KO Rafała Trzaskowskiego wspiął się na dach kamienicy i rozwinął transparent z hasłem „#Byle nie Trzaskowski”, pojawił się w telewizji wPolsce24, komentując swoją akcję i medialny szum, który po niej nastąpił.

– Sprawa pościgu to jeden z większych absurdów tej kampanii. Sam pościg dodał trochę kolorytu i pokazał, że kreatywność może być bardziej nośna niż polityczne hasła – ocenił „Zorro”.

Choć akcja miała charakter sprzeciwu, nie obyło się bez poczucia humoru i dystansu. Mężczyzna nie ukrywa, że nie działał sam – przy przygotowaniu 10-metrowego transparentu i jego rozwieszeniu pomagało mu kilka osób. – Oczywiście miałem na dachu pomocnika, ale jego tożsamości nie zdradzę – mówi.

Wbrew trwającej policyjnej obławie, „Zorro” przyznał, że znajduje się w bezpiecznym miejscu. – Te służby nie wykazują się jakąś szczególną skutecznością. Dziś jestem bezpieczny i żadna obława mi nie grozi – stwierdził z uśmiechem.

Pomimo deszczowej aury, akcja się udała – z pomocą odpowiedniego obuwia i zabezpieczenia. Największym sukcesem, zdaniem „Zorro”, okazała się lawina pozytywnego odbioru i liczba naśladowców. – Na ostatnim marszu w Warszawie pojawiło się wielu przebranych za Zorro. To pokazuje, że nasz głos został zauważony – dodał.

Czy jeszcze raz zaskoczy opinię publiczną? Tego „Zorro” nie zdradza. – Pojawiają się pomysły, żeby jeszcze jakoś zaistnieć w tej kampanii – zapowiedział tajemniczo.

Tymczasem policja nadal prowadzi dochodzenie, a postać zamaskowanego „Zorro” stała się nie tylko symbolem happeningu politycznego, ale i wiralem kampanii wyborczej 2025.

krasnal.info