Zabił rodaka – domaga się uniewinnienia. Zbrodnia w Ostrowi Mazowieckiej

2025-05-08 14:37:16(ost. akt: 2025-05-08 14:39:59)

Autor zdjęcia: PAP

Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w czwartek proces 43-letniego Ukraińca, skazanego na 25 lat więzienia za zabójstwo swojego rodaka. Do zbrodni doszło 2,5 roku temu w Ostrowi Mazowieckiej. Wyrok zaskarżył obrońca, chce uniewinnienia lub uchylenia tego orzeczenia.
Zwłoki 56-latka znalazł pod koniec grudnia 2022 roku właściciel mieszkania, od którego cudzoziemiec wynajmował lokal. Mężczyzna zginął od licznych ran kłutych. Prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce (Mazowieckie) przypisała oskarżonemu trzydzieści ciosów ostrym, tnącym narzędziem, z czego 21 - zadanych z dużą siłą.

43-latek początkowo przyznał się w śledztwie do dokonania tej zbrodni; wtedy wyjaśniał, że podłożem jego działania miała być zazdrość o kobietę. Ostatecznie zmienił jednak swoje wyjaśnienia, nie przyznał się do zabójstwa, a jako sprawcę wskazał inna osobę. Tej wersji trzymał się również przed sądem pierwszej instancji.

Sąd Okręgowy w Ostrołęce nie miał jednak wątpliwości, że to oskarżony jest sprawcą; z opisu czynu usunął zapis, iż działał on wspólnie z inną, nieustaloną osobą. Zgodnie z wnioskiem prokuratury, skazał mężczyznę na 25 lat więzienia. Córce ofiary przyznał 50 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Nieprawomocny wyrok zaskarżył obrońca; w apelacji stawia szereg zarzutów wobec wyroku pierwszej instancji, chce uniewinnienia albo uchylenia tego wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania.

Mec. Radosław Rurka w swojej mowie końcowej argumentował m.in., że jego klient nie miał zapewnionego prawa do obrony, bo pierwsze wyjaśnienia w śledztwie - jako podejrzany - składał bez udziału obrońcy i to na tych wyjaśnieniach sąd oparł orzeczenie. Adwokat mówił też o szeregu wniosków dowodowych, których nie uwzględnił sąd pierwszej instancji, m.in. o wykorzystanie wariografu (tzw. wykrywacza kłamstw). W jego ocenie, sąd okręgowy nie ustalił też ostatecznie, ilu było sprawców i ilu narzędzi użyto do zadawania ran, a wątpliwości nie rozstrzygnął na korzyść oskarżonego.

Mec. Rurka mówił, że jego klient nie w pierwszych, a w kolejnych wyjaśnieniach oraz podczas wizji lokalnej opisał faktyczny przebieg zdarzeń i wskazał zabójcę. Przekonywał, że wersja pierwsza, w której oskarżony przyznał się, wynikała z jego obawy o życie swoje, jego partnerki i jej dziecka.

"Jest wiele wątpliwości, które wskazują, że mój klient nie dokonał tego zabójstwa" - przekonywał.

Prokuratura chce utrzymania wyroku. "Dowody świadczące o sprawstwie oskarżonego, są - jakby powiedział klasyk - wyjątkowo twarde" - mówił w mowie końcowej prok. Tadeusz Marek z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.

Jak powiedział, oskarżony nie złożył wniosku o ustanowienie obrońcy, a w języku ojczystym był pouczony o jego prawach. Prokurator zwracał uwagę, że późniejsza wersja przedstawiona przez tego mężczyznę (gdy doszło do zbrodni miał być w łazience) nie jest spójna z tym, że np. opisywał szczegóły tego, co się działo.

"Jeżeli nie brał w tym udziału (...) nie mógł w swoich wyjaśnieniach opisać przebiegu zabójstwa" - mówił prok. Marek; podkreślał, że sąd okręgowy wyjaśnienia oskarżonego konfrontował z innymi dowodami. Za najbardziej obciążający uznał zakrwawione spodnie, których oskarżony miał pozbyć się z argumentacją, że "były za małe".

"Sąd trafnie wskazał, że to wyjaśnienie jest wyjątkowo infantylne. Tym bardziej, że te spodnie były pełne śladów biologicznych ofiary" - dodał. Odnosząc się do wniosku o wykorzystanie wariografu przypominał, że jego znaczenie w postępowaniu karnym jest "dyskusyjne" i musi być taki dowód powiązany z innymi dowodami.

"Niektóre twierdzenia obrony są po prostu pewnymi hipotezami, które możemy snuć na bazie tego procesu, tego zdarzenia, tego zabójstwa, ale nie możemy uciec od dowodów, którym sąd okręgowy dał walor wiarygodności" - mówił prokurator Marek.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu.

PAP/red.