Hołownia pod ostrzałem po zachowaniu na pogrzebie papieża Franciszka. Reakcja lidera Polski 2050

2025-04-27 08:18:50(ost. akt: 2025-04-27 08:24:03)

Autor zdjęcia: Vatican News PL

Watykan, 2025 rok – Oburzenie w mediach i wśród internautów po zachowaniu Szymona Hołowni na placu Świętego Piotra podczas uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka.
Polityk, który uczestniczył w ceremonii obok innych najwyższych przedstawicieli władzy, w tym Prezydenta Andrzeja Dudy, wzbudził kontrowersje swoim postępowaniem w trakcie wyjątkowego momentu. Na tle poważnej i pełnej zadumy atmosfery związanej z pożegnaniem papieża, zachowanie Hołowni zostało uznane przez wielu za niestosowne.

Opozycja i internauci szybko zaczęli wyrażać swoje oburzenie. W odpowiedzi Hołownia zamieścił na platformie X zdjęcie z samego wydarzenia, próbując udowodnić, że jego obecność na pogrzebie miała głębszy sens. „Zainteresowanym załączam dowód” – napisał polityk, dodając, że na pogrzeb papieża zabrał osoby w kryzysie bezdomności, które - jak podkreślił - były przedstawicielami grupy, której Franciszek pomagał w sposób szczególny.

„Trzeba wstydu nie mieć, by w takiej chwili kręcić polityczną wojnę. Na pogrzeb papieża zaprosiłem do samolotu osoby w kryzysie bezdomności. To przedstawiciele grupy, której Franciszek pomagał w sposób szczególny. Modlimy się, przeżywamy, dokumentujemy i zapamiętamy na zawsze” – dodał Hołownia, broniąc swojego postępowania.

Zarówno politycy, jak i obywatele wciąż nie mogą wyjść z oburzenia po tym, jak cała sytuacja stała się jednym z głównych tematów medialnych. Krytycy wskazują, że miejsce, w którym odbywały się uroczystości, wymagało pełnej powagi i skupienia, a nie osobistych przedstawień. Mimo to, Hołownia nie cofa się od swojej obrony i stara się wyjaśnić intencje związane z jego obecnością oraz działalnością charytatywną, którą realizuje.

Wpis Szymona Hołowni w mediach społecznościowych:

To był pogrzeb dobrego człowieka.
Patrząc na trumnę Franciszka wynoszoną, w akompaniamencie braw, przed mszą pogrzebową z watykańskiej Bazyliki, zastanawiałem się, czy jest coś, co chciałby powiedzieć albo zrobić, po raz ostatni wychodząc na ten plac, na którym tyle razy pytał, rozmawiał, przytulał cały świat.
To był pogrzeb wracającego do domu migranta. W kościelnym dialekcie modna jest teraz fraza „wrócił do domu Ojca”. Ojciec Franciszka wraz ze swoimi rodzicami wyemigrował do Argentyny z Piemontu po koszmarze I Wojny Światowej. Historia zatacza pętlę - dziś jego syn spoczął we włoskiej ziemi.
Patrząc na plac miałem też jednak wrażenie, że on był migrantem, obcym, przybyszem, wśród tych, którzy najbliżej otaczali dziś jego trumnę. Kościelnych oficjeli i nas, polityków.
W pierwszym rzędzie najpotężniejszy człowiek świata, Donald Trump, dalej prezydenci, premierzy, ministrowie, marszałkowie. Jaka jest zawartość myśli papieża Franciszka w naszych politykach, na ile robimy to, co mówił ten, któremu biliśmy dziś brawo? I nie mówię o tych kilku niewłaściwych wypowiedziach o Rosji, mówię o tysiącach bezwzględnych słów o potrzebie sprawiedliwości, czułości, troski, otwartości. Postawienia nadziei zawsze przed lękiem. Ile?
To był człowiek, którego światem byli ludzie, nie elity, nie elektoraty. Sumienia, którym on był, nie da się brawami zagłuszyć. To, co mówił Franciszek, będzie wracało, będzie uwierało, będzie wywoływało (zabijaną szybko) tęsknotę za tym, żeby być radykalnym, zerojedynkowym, tak jak on. To był pogrzeb człowieka, który nie był nieomylny w słowie, ale żył naprawdę, pełną piersią, totalnie, do końca. Zazdroszczę mu tego życia.
Wczoraj w Gnieźnie kupiłem autobiografię Franciszka. Zazdroszczę mu też tego, że on był zawsze mistrzem prostych zdań, które, ponieważ wyrosły z życia, zostają na zawsze. „Dla tych, których uważamy za innych, to my jesteśmy inni”. „Najlepsze wino jeszcze nie zostało podane”.
Cieszę się z tego, że dziś w uroczystościach mogli wziąć udział nasi goście: człowiek wychodzący z bezdomności, przedstawiciel tych, którzy z potrzebującymi pracują. Widzę hejt, który informacji o tym towarzyszy, i zapewniam, że następnym razem (choć może nie przy takiej okazji) - zrobiłbym dokładnie to samo, tyle że zabrałbym z sobą cały samolot takich gości. A później jeszcze jeden, i jeszcze jeden. To proste - z ich obecności Franciszek na pewno ucieszył się bardziej, niż z naszej. Tak, dopóki jestem w polityce, będzie ona miejscem otwartym na potrzebujących. Z Wigiliami, „jajeczkami”, wyjazdami. Czy komuś coś lub ktoś się podoba, czy nie.
I tak, jeszcze raz zrobiłbym zdjęcie - nie sobie (na to bym w tych okolicznościach nie wpadł) - ale tym tysiącom ludzi wypełniającym Plac Świętego Piotra. I trumnie jego następcy, chwilę przed tym gdy udawał się na swoją ostatnią Mszę. Żeby było ilustracją, wspomnieniem, wyrzutem. Ta zamknięta trumna, znak, że już nie będzie z niej słowa, będzie naszym sędzią. Dla mnie - na zawsze już pytaniem o odwagę, by robić rzeczy, które warto zrobić, i nie oglądać się przy tym na nikogo.
Po uroczystościach rozmawiałem chwilę z naszą dwójką gości. Z niektórymi z posłów, na lewo i prawo ode mnie, rozmowy miałem tak szczere, duchowe, głębokie, że nigdy nie spodziewałbym się takich na Wiejskiej. Odwiedziłem w pobliskim szpitalu Bambino Gesu cudowną, dzielną polską dziewczynkę, która leczy się tu z kolejnej odsłony koszmarnego raka, a która była ostatnio na naszej sejmowej Wigilii. To była moja najważniejsza rozmowa wśród dziesiątek dzisiejszych rozmów i spotkań.
Paradoks: dzień pogrzebu. A to był dobry dzień.
To przywilej najpiękniejszych ludzi: nawet ze swojej śmierci wyprowadzić dobro (mocno trzymam kciuki za ciąg dalszy rozmów Trumpa z Zełenskim, podjętych dziś w Bazylice). Dać odetchnąć sensem i nadzieją.
Dziękuję, Franciszku. Odpocznij. Bardzo Ci dziękuję.

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Niezależnie od kontrowersji wokół tej sprawy, jedno jest pewne – wizyta na pogrzebie papieża Franciszka stała się dla wielu okazją do refleksji, a zachowanie polityków w takich momentach zostało poddane wnikliwej ocenie.

red.
kransla.info