Stare auta? Nie zatankujesz! Tak walczą ze smogiem
2025-03-13 12:14:15(ost. akt: 2025-03-13 12:21:30)
Kiedy w Polsce kolejne miasta próbują nieudolnie wprowadzić Strefy Czystego Transportu, władze New Delhi nie bawią się w subtelności. Od 1 kwietnia 2025 roku właściciele 15-letnich aut mogą co najwyżej zatankować... w swoim ogródku. Legalnie nie dostaną kropli paliwa, a za próbę grozi grzywna i konfiskata samochodu. Brzmi radykalnie? Cóż, smog w stolicy Indii też nie bierze jeńców.
Podczas gdy w Warszawie Strefa Czystego Transportu istnieje głównie na papierze, a w Krakowie walka o jej wprowadzenie przypomina bicie głową w mur, New Delhi poszło na całość. Zakazy, ograniczenia, sankcje – tu nie ma półśrodków. Jeśli masz auto starsze niż 15 lat, nie zatankujesz go na żadnej stacji w mieście. Nawet jeśli uda ci się przejechać przez policyjne blokady i wcisnąć się pod dystrybutor, możesz liczyć się z grzywną rzędu 100 euro. A jeśli masz wyjątkowego pecha – twój ukochany grat trafi na złom.
Brzmi jak primaaprilisowy żart? Niestety, to nie fikcja, a rzeczywistość, która stanie się faktem już od 1 kwietnia 2025 roku. I to w mieście, gdzie motoryzacja rządzi ulicami, a trzykołowe tuk-tuki są równie święte, co krowy spacerujące po jezdni.
Polska kontra Indie – kto tu jest bardziej radykalny?
Władze New Delhi już od lat próbowały walczyć z motoryzacyjnym chaosem. W 2014 roku zabroniono parkowania staroci na publicznych miejscach, a cztery lata później zakazano jazdy autami starszymi niż 15 lat (benzyna) i 10 lat (diesel). Efekty? Mizerne. Bo co z tego, że przepisy istnieją, skoro nikt ich nie egzekwuje?
Teraz jednak rządzący postawili na rozwiązanie, którego nie da się obejść prostym „przymykaniem oka” przez policję – brak paliwa. Teoretycznie właściciele starych samochodów mają kilka wyjść: sprzedać pojazd poza miasto, oddać na złom (za co dostaną 5% rabatu na nowe auto) lub przesiąść się na elektryki, które w New Delhi można ładować za darmo.
Ale w praktyce? Cóż, Hindusi, podobnie jak Polacy, są narodem przedsiębiorczym i potrafią ominąć niemal każde ograniczenie. Tankowanie do kanistrów poza miastem? Oczywiste. Powstanie czarnego rynku paliwowego? Więcej niż pewne. Przecież tam, gdzie jest popyt, szybko pojawia się podaż.
A u nas?
W tym samym czasie w Polsce Strefy Czystego Transportu wciąż rodzą się w bólach. Warszawa niby ma swoją, ale przepisy są dziurawe jak ser szwajcarski. Kraków próbuje, ale zamiast realnych działań mamy festiwal konsultacji, protestów i politycznych przepychanek.
Może więc czas przestać się bawić i spojrzeć na Delhi? Tylko czy Polacy byliby gotowi na to, by ich ukochane Passaty i Audi A4 nagle stały się bezwartościowymi kawałkami blachy? Wątpliwe. Ale jedno jest pewne – jeśli kiedyś nadejdzie taki dzień, czarny rynek paliwa w Polsce rozkwitnie szybciej niż niejedna elektrownia wiatrowa.
Hałabała
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez