RECENZJA || "Wicked" – czy magia wciąż potrafi zachwycać?
2024-12-08 13:07:22(ost. akt: 2024-12-08 13:20:59)
Jeśli po „Czarnoksiężniku z Oz” wydawało się, że wszystko zostało już powiedziane o Szmaragdowym Mieście i jego mieszkańcach, „Wicked” z 2024 roku wchodzi na scenę, by wywrócić tę kanwę do góry nogami – i robi to z rozmachem, kolorem i głębią emocji, która zostaje w pamięci na długo po napisach końcowych.
Film, oparty na brodwayowskim hicie z 2003 roku, nie tylko odświeża legendę, ale nadaje jej nowe życie. To historia, w której losy Elfaby, przyszłej Złej Czarownicy z Zachodu, i Glindy, Dobrej Czarownicy, splatają się w opowieści o przyjaźni, różnicach i odwadze bycia sobą w świecie, który oczekuje konformizmu. Ariana Grande jako Glinda wnosi na ekran iskrę uroku i komediowej lekkości, idealnie balansując z mroczną, a zarazem fascynującą Elfabą, której postać zapada w pamięć jako symbol walki o akceptację.
Reżyser Jon M. Chu z niezwykłym wyczuciem podjął się zadania ożywienia baśniowego świata. Rozmach produkcji robi wrażenie – od migoczących, smaragdowych wież po barwne pola Munchkinów – każdy kadr wygląda jak żywcem wyjęty z marzeń. Efekty wizualne i kostiumy dodają głębi historii, podkreślając jej baśniowy, ale jednocześnie dojrzały charakter.
Nie sposób pominąć licznych nawiązań do „Czarnoksiężnika z Oz”. Dla fanów oryginału to prawdziwe smaczki – od symbolicznych czerwonych pantofelków, po subtelne dialogi, które nadają nowy kontekst znanym postaciom. „Wicked” jednak nie poprzestaje na mruganiu okiem do widzów. To opowieść o tym, jak łatwo w świecie zbudowanym na pozorach i propagandzie pomylić dobro ze złem.
Muzyka, która w wersji teatralnej podbiła serca milionów, w filmie zachwyca jeszcze bardziej dzięki dopracowanej aranżacji i emocjonalnym występom obsady. Grande w „Popular” bawi do łez, a duet „Defying Gravity” między Elfabą i Glindą dosłownie unosi widza z fotela.
„Wicked” nie jest jedynie prequelem ani reinterpretacją – to pełnoprawne dzieło, które ma swój własny charakter, a jednocześnie oddaje hołd klasycznej baśni. Film Jona M. Chu to triumf odwagi i kreatywności, który przypomina, że każda historia ma dwie strony. I choć Elfaba może być Zielona, jej serce bije pełną paletą kolorów.
Czy warto? Zdecydowanie. „Wicked” nie tylko odczarowuje Oz, ale także wciąga nas w świat, który pozostaje z nami na długo. Oczywiście, Wicked nie jest pozbawiony wad. Dla widzów, którzy nie przepadają za musicalami, intensywność piosenek może być wyzwaniem. Również momentami narracja wydaje się nieco rozwlekła, zwłaszcza w pierwszym akcie. Jednak dla miłośników gatunku są to drobiazgi w porównaniu do ogromu wrażeń, jakie film oferuje.
Wicked to wyjątkowe przeżycie. Wywracając znaną wszystkim historię do góry nogami, przypomina, że w każdej baśni tkwi coś więcej niż to, co widzimy na pierwszy rzut oka. Jeśli szukasz magii w kinie, Jon M. Chu udowadnia, że wciąż można ją znaleźć – wystarczy tylko spojrzeć poza żółty bruk...
Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez