Przez miesiąc piwnice bloku w gminie Mikołajki zalane były fekaliami

2024-11-03 07:01:56(ost. akt: 2024-11-03 07:06:16)
zdjęcie ilustracyjne

zdjęcie ilustracyjne

Autor zdjęcia: Straż Pożarna OSP Nadole

Przez miesiąc piwnice bloku we wsi Faszcze w gminie Mikołajki zalane były fekaliami. Zamieszkanym przez 11 osób budynkiem administruje starostwo w Mrągowie, które wypompowało nieczystości, ale przyznaje, że lokatorzy nie potrafią zadbać o wspólne mienie.
Faszcze to malownicza wieś w gminie Mikołajki nad jeziorem Jorzec. Wokół jest wiele eleganckich willi i domków letniskowych. Kilka kilometrów od tych daczowisk na uboczu wsi na tak zwanej kolonii stoi piętrowy, odrapany blok. W jego sprawie larum podniósł burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski.

"Od miesiąca mieszkańcy budynku mieszkają z zalaną przez fekalia piwnicą. Nie trzeba eksperta, by ocenić, że zalane piwnice to siedlisko wszelkiego rodzaju bakterii, drobnoustrojów stwarzających realne zagrożenie dla zdrowia mieszkających w budynku osób. Stojące od 30 dni fekalia nie są też obojętne dla stanu budynku" – napisał burmistrz Jakubowski w mediach społecznościowych.

Podał, że właścicielem budynku jest Starostwo Powiatowe w Mrągowie, któremu zarzucił bezczynność, i do którego – jak podkreślił – zwrócił się z prośbą o pilną interwencję.

Reporterka PAP potwierdziła na miejscu, że piwnice były zalane nieczystościami. Na miejscu był też wicestarosta mrągowski Jacek Kiśluk. Zapewnił PAP, że o problemie urzędnicy dowiedzieli się kilkanaście dni temu.

"Samochód pompujący szambo przyjechał najszybciej jak się dało. Wówczas wypompował 20 tys. litrów fekaliów z piwnicy i ze zbiornika, gdzie spływały nieczystości" – przyznał Kiśluk. Potwierdził, że piwnice były zalane do wysokości 20 cm.

Niestety, jak zaznaczył w rozmowie z PAP, kilka dni później piwnice ponownie zostały zalane, a zbiornik na nieczystości był pełen.

"Mieszkają tu cztery rodziny, więc jest zdumiewające, niemożliwe, by cztery rodziny przez cztery dni napełniły 20 tys. litrów w zbiorniku" – powiedział Kiśluk.

Wyjaśnił, że gdy wytypowani przez starostwo pracownicy zaczęli dociekać powodów takiego stanu rzeczy, okazało się, że w jednym z mieszkań jest awaria i woda nieustannie spływa do zbiornika. Podkreślił, że lokatorka ani nie zgłosiła usterki urzędnikom, ani nie próbowała jej naprawić. Wezwany przez urzędników hydraulik usunął przeciek.

"Trudno pomóc ludziom, którzy sami nie chcą poprawić sobie warunków" – powiedział PAP Kiśluk i przyznał, że lokatorzy bloku są zadłużeni. Zapewnił, że mimo to starostwo dba o budynek na tyle, na ile może. W ubiegłym roku za 300 tys. zł naprawiono dach, wymieniono drzwi, wyremontowano też klatkę schodową, ale ta ponownie została pobrudzona i uszkodzona.

Dwie rodziny w budynku od lat nie mają też prądu. "Siedzę przy świeczce, nieraz na baterie mam lampki. Już się przyzwyczaiłam" – powiedziała PAP lokatorka, ta sama, u której doszło do awarii.

"Próbowałem kiedyś, przed świętami, podłączyć im prąd. Następnego dnia rano okazało się, że zniknął przedłużacz. Dałem radio, to przez okno wyrzucili. Mają kuchnie westfalki i na nich gotują i się ogrzewają" – powiedział PAP Kiśluk.

W ocenie wicestarosty rozwiązaniem trudnej sytuacji w tym budynku mogłaby być eksmisja do lokalu socjalnego, ale mrągowskie starostwo takich nie ma.

Właścicielem zaniedbanego budynku w Faszczach przez lata była Polska Akademia Nauk (zarządzała w przeszłości gospodarstwami rolnymi w okolicy - PAP), która przekazała budynek Skarbowi Państwa. Kiśluk powiedział PAP, że starostwu budynek przekazano "w stanie agonalnym: nie było schodów, dach przeciekał, a kotłownia była zdewastowana".

Socjolog prof. Jacek Poniedziałek z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika powiedział PAP, że "w przypadku lokatorów budynku, którzy nie podejmują działań, aby poprawić swą sytuację życiową, można mówić o wyuczonej bezradności".

"Jest taka grupa ludzi dziedzicząca pewien zestaw zachowań, które zdejmują z nich odpowiedzialność za własny los. To są w szczególności osoby, które były socjalizowane w środowiskach pegeerowskich. PGR był takim folwarkiem, gdzie zamiast pana folwarcznego, było państwo, które od kołyski zapewniało ludziom dach na głową i jedzenie" - powiedział.

Jak wyjaśnił, "gdy przychodzi taki moment, że +tego państwa+ nie ma i ludzie są pozostawieni sami sobie, to nie potrafią z dnia na dzień zostać kowalami swego losu".

"Pomoc instytucjonalna wbrew pozorom nie wyrywa tych ludzi z zaklętego kręgu niemożności, ale ich utwierdza w takiej postawie. Pomoc państwa polega na tym, że otrzymują oni pomoc materialną, by przetrwać. Nie uczy się ich wychodzenia z kryzysu. Tak się to kręci i kręcić będzie" - podkreślił.

Dodał, że nie ma co oczekiwać, iż osoby, które długotrwale otrzymują pomoc, w końcu się usamodzielnią. "To mit polityki społecznej. Nie staną na własnych nogach, bo nie potrafią, nie chcą albo nie mogą" - ocenił.

Z opinią +o ludziach, którzy nie chcą sobie pomóc+ nie chce zgodzić się Zdzisław Szymocha, który przez kilkanaście lat był dziennikarzem prasy regionalnej, a potem rzecznikiem prasowym w Agencji Nieruchomości Rolnych w Olsztynie (wcześniej Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, która przejęła majątek PGR-ów).

Jak przypomniał, taki krzywdzący stereotyp wciąż dotyczy środowiska byłych pracowników PGR-ów i ich rodzin.

"W woj. warmińsko-mazurskim w momencie likwidacji PGR-ów bez pracy zostało 65 tysięcy ludzi. Robotnicy rolni to była największa grupa zawodowa, która żyła w specyficznych warunkach. Ci ludzie mieszkali w budynkach na terenie zakładu pracy. Warunki nie były idealne, jeśli idzie o sprawy socjalne. PGR-y były oddalone od ośrodków miejskich. W momencie, gdy nierentowne linie autobusowe zostały zlikwidowane, to ludzie ci pozostali +na końcu świata+" - podkreślił, dodając, że wykluczenie komunikacyjnie szło w parze z pogrążaniem się w ubóstwie.

Najnowszy raport EAPN Polska (Poverty Watch) na temat ubóstwa pokazał, że w 2023 r. prawie co piętnasty Polak żył w skrajnej biedzie, a niemal połowa społeczeństwa borykała się z różnymi formami wykluczenia.

Zasięg ubóstwa skrajnego ogółem zwiększył się z ok. 1,7 mln osób w 2022 r. do 2,5 mln w 2023 r. Ostatni raz taki poziom ubóstwa skrajnego został zanotowany w 2015 roku. Sytuacja pogorszyła się zarówno u rodzin z dziećmi, jak i seniorów i osób z niepełnosprawnością.

PAP/red.