Kevin Smith kupił kino, do którego chodził jako dziecko, by nakręcić w nim film

2024-10-08 14:41:02(ost. akt: 2024-10-08 14:41:06)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

Zdaniem wielu widzów i recenzentów „The 4:30 Movie” („Seans o 16:30”) to najlepszy film Kevina Smitha od dawna. Reżyser takich tytułów jak „Sprzedawcy” i „W pogoni z Amy”, by nakręcić wspomnianą produkcję, kupił kino, które pamiętał z dzieciństwa. To duży krok naprzód w stosunku do „Sprzedawców” z 1994 roku kręconych przez Smitha nocami w sklepie, w którym pracował za dnia.
Pełny nostalgii za młodymi latami i kinem lat 80. ubiegłego wieku „The 4:30 Movie” opowiada historię nastolatka potajemnie wzdychającego do dziewczyny, który pewnego dnia zaprasza ją do kina. Problem w tym, że film, na który chcą iść, ma kategorię wiekową dla dorosłych, więc legalnie nie będą mogli go zobaczyć. Razem z przyjaciółmi próbuje więc za wszelką cenę sforsować obsługę kina, dla której kategoria wiekowa filmu to świętość.

Duża część „The 4:30 Movie” rozgrywa się w kinie. Na sali z ekranem bądź w innych jego pomieszczeniach i korytarzach. Aby ułatwić sobie kręcenie filmu, Kevin Smith zdecydował się na zakup kina Atlantic Movie House w New Jersey, do którego chodził za młodu. Opłaciło się, bo nakręcony w nim projekt jest teraz chwalony przez widzów i krytyków. Nie oznacza to jednak, że decyzja o zakupie kina była łatwa ani, że jest początkiem samych sukcesów. Teraz Smith ma bowiem na głowie rentowność tego przybytku.

„Lekcja jest taka, by nigdy nie zaczynać kręcenia filmu, póki nie ma się zaklepanej lokacji. W przypadku 'Sprzedawców' najpierw była lokacja, a z tego urodził się pomysł na film. Jeśli chodzi o 'The 4:30 Movie' sytuacja wyglądała podobnie. Wychodzi więc na to, że nie mogę spier…ć filmu, jeśli pracuję w ten sposób” – dowcipkuje Smith w rozmowie z portalem IndieWire.

Kiedy w 2020 roku z powodu pandemii COVID-19 kinu Movie House zaczęło grozić bankructwo, Smith w porozumieniu z bogatymi przyjaciółmi postanowił je uratować. Odnowił kino swojej młodości i otworzył je na nowo jako część swojej marki Smodcastle Cinemas. Działając głównie z pobudek altruistycznych, już wtedy myślał o tym, że nakręci tu film. „Nie jestem debilem, wiem, jak wyglądała branża w COVID-zie, ale to było nasze kino. Siedziałem w nim obok swojego ojca, który nie żyje od 22 lat” – tłumaczy reżyser.

Smith nie żałuje swojego zakupu, choć, jak sam mówi: „jest to najtrudniejszy biznes, który pokochasz”. Filmowiec nie ma złudzeń, że o zyski z prowadzenia kina będzie trudno, niezależnie od tego, jaki repertuar przygotuje. Widzowie mogą tam oglądać mniej znane, interesujące produkcje, a czasem też nowości. Choć jeśli chodzi o te ostatnie, sytuacja nie wygląda najlepiej. „Co do najnowszych produkcji, to ludzie wolą chodzić do kina po drugiej stronie ulicy. Ma wygodne siedzenia i tego typu rzeczy. Na 'Beetlejuice Beetlejuice' sprzedaliśmy 50 biletów w piątek, 113 w sobotę. A gramy go na pięciu ekranach” – zdradza kulisy prowadzenia własnego kina.

PAP