Sanok w obawie po brutalnym napadzie

2024-09-04 09:30:36(ost. akt: 2024-09-04 09:48:02)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Mieszkańcy Sanoka wciąż nie mogą dojść do siebie po ataku na znanych, lokalnych biznesmenów. Sprawcy są nadal na wolności, a mieszkańcy obawiają się o swoje bezpieczeństwo. - Ludzie boją się, kto może być następny. Nikt nie śpi spokojnie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską pan Wojciech.
Prokuratura Rejonowa w Sanoku wszczęła śledztwo w sprawie brutalnego napadu, który miał miejsce w nocy z 26 na 27 sierpnia 2024 roku w jednym z domów w Sanoku. Czterech zamaskowanych sprawców, mówiących ze wschodnim akcentem, wtargnęło do domu zamożnej rodziny, żądając kosztowności i biżuterii. Domownicy, w tym dzieci, zostali skrępowani i zamknięci w łazience, a małżeństwo J. było torturowane. Napastnicy, grożąc śmiercią, zmusili ich do oddania majątku, po czym uciekli. Rodzinę uwolnił sąsiad, który usłyszał krzyki nad ranem. Śledztwo trwa, ale szczegóły nie są na razie ujawniane.

Krystyna, sąsiadka małżeństwa J., opowiada, że krzyki Adama obudziły ich około 5 rano. Byli przerażeni, zwłaszcza że w domu były małe wnuki. Dzieci były świadkami brutalnych wydarzeń, słyszały krzyki i groźby. Małżeństwo J., właściciele kantorów i nieruchomości w Sanoku, to bardzo rodzinni ludzie, którzy opiekowali się wnukami. Inny sąsiad, pan Wojtek, zaznacza, że policja szybko zareagowała, ale sprawców nadal nie ujęto. Obawia się, że to zorganizowana grupa, co budzi niepokój wśród mieszkańców.

Pan Wojtek podkreśla, że pani Agata i pan Adam wymagali pomocy medycznej po brutalnym ataku, który określa jako "bestialskie tortury". Mieszkańcy okolicy, jak Paulina, matka małej dziewczynki, są teraz przerażeni. Paulina, często zostająca sama w domu, zapala światła na noc i czuje się nieswojo. Wielu sąsiadów zainstalowało monitoring lub wynajęło firmy ochroniarskie. Prokuratura zapewnia, że na Podkarpaciu prowadzone są intensywne działania w celu schwytania sprawców, a na ulicach pojawiło się więcej patroli. Dochodzenie prowadzone jest na podstawie artykułu 280 par. 2 Kodeksu karnego.


Prokuratura w Krośnie, jak to zwykle bywa z polską prokuraturą, zachowuje się bez sensu. Zamiast udzielić jak najwięcej informacji o sprawcach, podać portrety pamięciowe, charakterystyczne cechy, żeby społeczeństwo mogło pomóc schwytać bandytów, to zwleka, ględzi coś o niepodawaniu informacji i "kupuje" niezbędny czas, a bandyci mogą w tym czasie się ulotnić np. za wschodnią granicę. Zobaczymy jak w tej sprawie zadziała szeryf minister Bodnar.