Niemiecki rząd wściekły na Polskę. W tle Nord Strem

2024-08-30 07:45:25(ost. akt: 2024-08-30 07:51:00)

Autor zdjęcia: PAP

Według ustaleń opisanych przez "Der Spiegel," Wołodymyr Ż., poszukiwany przez Niemcy w związku z podejrzeniem o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream we wrześniu 2022 roku, uciekł na początku czerwca z Polski na Ukrainę, mimo że przeciwko niemu wystawiono europejski nakaz aresztowania.
"Der Spiegel" donosi, że polskie władze nie dopełniły obowiązku aresztowania poszukiwanego Wołodymyra Ż., co jest postrzegane jako poważny afront. Mężczyzna uciekł na Ukrainę, a istnieją podejrzenia, że polskie służby mogły go nawet ostrzec. W rezultacie niemiecki rząd i służby są bardzo niezadowolone z postawy Warszawy.

Dziennikarze "Spiegla," telewizji ZDF oraz duńskiego nadawcy DR ustalili również, że niemieccy śledczy mieli pecha, bo gdyby wcześniej wystąpili o nakaz aresztowania, Wołodymyr Ż. mógłby zostać zatrzymany w Niemczech.

22 maja Wołodymyr Ż. wraz z rodziną podróżował przez Szczecin do Rostocka, a następnie do Kopenhagi. Podczas przekraczania granicy z Niemcami został skontrolowany. 26 maja wrócili do Polski, zatrzymując się w zachodnim Berlinie u kuzynki jego żony.

"Der Spiegel" informuje, że funkcjonariusze Federalnego Urzędu Śledczego (BKA) dopiero później odkryli, że Ż. przebywał w Niemczech, na podstawie danych telekomunikacyjnych. Nadal liczyli na jego zatrzymanie w Polsce, zwłaszcza że Donald Tusk, według nich, jest "poważnym Europejczykiem". Adres Ukraińca był znany, więc aresztowanie wydawało się formalnością. 21 czerwca wydano europejski nakaz aresztowania.

Jednak według źródeł bliskich służbom bezpieczeństwa, mimo zapowiedzi polskiej prokuratury o aresztowaniu zgodnie z prawem UE, nic się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, Niemcy dowiedzieli się, że Polacy nie zamierzają współpracować. 6 lipca o 6:20 Wołodymyr Ż. przekroczył granicę w Korczowej i uciekł na Ukrainę.

Według "Spiegla," Wołodymyr Ż. przekroczył granicę w samochodzie, który najwyraźniej nie należał do niego. Pojazd miał dyplomatyczne tablice rejestracyjne i był używany przez ambasadę Ukrainy w Warszawie.

Berlin podejrzewa, że Warszawa ostrzegła poszukiwanego. W kręgach niemieckich władz pojawiają się plotki, że polscy urzędnicy uznali go za bohatera i nie chcieli go aresztować. "Spiegel" dodaje, że z niemieckiej perspektywy Warszawa wykazała niewielkie zainteresowanie śledztwem w sprawie ataku na Nord Stream. Niemiecki tygodnik przypomina, że Polska i Ukraina ostro krytykowały ten gazociąg, uznając go za zagrożenie dla bezpieczeństwa.


Źródło: Onet.pl